Po około 2 godzinach ciągłego oprowadzania Anaya weszła do swojej nowej chatki, a my z nas zasiadłyśmy na kanapie w pensjonacie.
- Vir nasza wataha... - Nasty odwróciła się do mnie.
- Czy coś nie tak? O co chodzi? - spytałam zdenerwowana.
- Uświadomiłam sobie że... - wdać było że ciężko jej o tym mówić.
- No,no - wierciłam sie na krześle. - zachowujesz się dziwnie, powiedz o co chodzi.
-
No bo.... nasze stado jest zbyt słabe Virs. Anaya to dzieciak, ty nie
potrafisz walczyć , a ja nie pokonam całego stada sama. Nasze terytorium
jest dość popularne każdy chce je mieć. Znajdą się tacy którzy będą
chcieli nam je zabrać a my trzy wadery nie damy rady, szczególnie jeżeli
w drugim stadzie będą samce.
- Och... i co my zrobimy?
- Nie wiem.
- Czy chesz mi powiedzieć że nasz los zależy od tego czy znajdziemy jakiegoś samca? Proszę powiedz że nie... - jęknęłam
-
Nie, nie zależy. - odetchnęłam choć wiedziałam że zaraz usłyszę "ale". -
Nie ukrywam że basiory by nam się przydały , ale jest inny sposób.
Musimy zacząć ostro trenować i nauczymy cię walczyć.
- to ja już chyba wolę te basiory. Przynajmniej nie będę musiała walczyć. - Nas westchnęła. Roześmiałyśmy się.
<Nas, Anaya>??? Vircia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz